We’ve updated our Terms of Use to reflect our new entity name and address. You can review the changes here.
We’ve updated our Terms of Use. You can review the changes here.

Cioran. Nagrania 2022

by Wielka Radość

/
  • Streaming + Download

    Includes unlimited streaming via the free Bandcamp app, plus high-quality download in MP3, FLAC and more.

      15 PLN  or more

     

1.
Osnowa 03:16
Zachowam siebie dla siebie zachowam siebie w sobie i na tej fabuły osnowie zbuduję opowieść w pierwszej i jednej osobie
2.
Sen 02:39
człowiek to tylko sen cieni i niczego to nie zmieni że wstaniesz przebudzony bo nie ty śnisz, tyś tylko śniony człowiek to tylko sen cieni to, co prawdziwe, stoi w sieni bojąc się przejść przez próg stąd syndrom niespokojnych nóg człowiek to tylko sen cieni pod powieką światło się mieni nigdy jednak źrenic nie oślepi powieka od snu za mocno się lepi człowiek to tylko sen cieni ludzie do tamtej krainy przeniesieni ich ciała tu modnie wystrojone ale dusze przenicowane na drugą stronę i znów wchodzę w sen jak do rzeźni wyrok przepowiedni i tym razem się spełni łypie na mnie krowa okiem mądrości na neonie została sowa Minerwy ona nie śpi, oczy mając otwarte bez przerwy człowiek to tylko sen cieni jak łatwo jesteśmy wabieni zgubnym rytmem codziennych dni które trwając, pozwalają cię śnić
3.
Rysa 02:25
Pęknięciem zdobiona kamienica W samym sercu miasta Budynkiem każdy się zachwyca Wrośnięta w tkankę miasta Pęknięciem zdobione ludzie serce Marna budowli namiastka Co to za siła zmienia Nienaruszalną spójność kamienia? Co stać się musi Aby kamień pod naporem puścił? Kto nabojem ciska Że muru stałość pryska? Wraz z ubytkiem piękna Piękno wcale się nie zmniejsza Wyryta na stałe bruzda Przywołuje uśmiech na usta Z chmury kurzu i pyłu Wyłania się miks blasku i stylu Serce z ciałem związane Ma w ciele miejsce centralne Serce z ciałem zrośnięte Ma w ciele miejsce święte Serce z ciałem zespolone Ma w ciele swoją ochronę Czemu mimo swojej zbroi Serce od pęknięcia się nie uchroni Czemu choć schowane w ciała toń W serce ogniem swoim razi grom Czemu ciało tak słabo wspiera Że piorun aż do serca dociera? Bum tara rara bum tara rara Bum tarara bum Na kamienicy i sercu rysa Rysa, co całość dzieli na pół Bum tara rara bum Czy kamienica i serce może podobać się znów?
4.
Jestestwo 03:00
By mnie poznać głowę schyl obniż wzrok na kolana palce w ziemię wbij i kop, i kop, i kop powiedz swemu oku niech przyzwyczaja się do mroku szepnij swemu uchu niech łowi dźwięk z bezruchu rozkaż swojej dłoni niech szuka w mętnej toni brak zrozumienia to efekt płytkiego się zagłębienia niczego tu nie zmienisz bez wykopania dołu w ziemi niejasne okoliczności wyjaśnią się w ciemności By mnie poznać głowę schyl obniż wzrok na kolana palce w ziemię wbij i kop, i kop, i kop jestestwa mego istota nie jest wypisana na płotach na sztandarach nie powiewa nie szepcze się o niej ani nie śpiewa gęstą noc swym bezruchem wypełnią istoty pomruki głuche jestestwa mego istota wymaga by ją wykopać szukaj jej tam, gdzie czujesz drżenia drżenia, od których trzęsie się ziemia noc tonie w czerni chłód przenika aż do trzewi ziemi
5.
Jeszcze 05:31
W głowie z suchych myśli układam stos stalowo-blade oczy zachodzą mgłą przez palce przebiega prąd zrobię coś złego ale jeszcze nie wiem co siedzę przy stole bezczelna naga żarówka jarzy się nad głową ale nie mam ochoty schłodzić się wodą siedzę przy stole z dala od słońca a mimo to wpływ planet sprawia że nie mam ochoty z nikim tu rozmawiać siedzę przy stole podwójne swe odbicie widzę na powierzchni spodka ale nie mam ochoty z żadnym sobą się spotkać W głowie z suchych myśli układam stos stalowo-blade oczy zachodzą mgłą przez palce przebiega prąd zrobię coś złego ale jeszcze nie wiem co patrzę na gwizdek powietrze wibruje a łąka się nagrzewa nic mnie tu nie trzyma szelest przechodzącego mnie rozbrzmiewa patrzę na gwizdek lato nie chce się kończyć leniwie moczą się kamienie nic mnie tu nie trzyma raz czegoś poczuć pragnienie patrzę na gwizdek w ostatni dzień sierpnia jezioro twarz we mgle nic mnie tu nie trzyma nic tu się nie dzieje w tle W głowie z suchych myśli układam stos stalowo-blade oczy zachodzą mgłą przez palce przebiega prąd zrobię coś złego ale jeszcze nie wiem co zegara z kukułką słucham gdzieś jeszcze kapie woda o krople czas się rozbija odeszły ode mnie sny tu lipcowy deszcz nie przemija zegara z kukułką słucham nie mogę się doliczyć palców jednej ręki odeszły ode mnie sny tak raz za czymś zatęsknić zegara z kukułką słucham schną sznurówki na sznurku wiatr wieje wszechstronnie odeszły ode mnie sny tylko we śnie oddycham spokojnie
6.
Bezosobowo 07:25
Niech się pan nie śmieje Niech mi pan wierzy na słowo Najlepiej o sobie mówić bezosobowo Każda pogoń to utrata sił A ja w swej pogoni Gonię tak długo i zapalczywie Że tlenu brakuje mej rozrzedzonej krwi Że na mój widok spuszczają z łańcuchów psy Gonię, bo wciąż nie złapałem Tego sekretu świata Tego bez czego Tak trudno wejść na właściwą falę Bez czego na sukces szans nie mam wcale Nocą, gdy adrenaliny dzikie harce Zmęczone ciało Z dala od snu trzymają W pokoju hotelowym leżąc na wersalce Na TV pilocie zaciskają się palce Wspinam się po kanałów drabinie Czując się jak w nocnym kinie Wtem ktoś macha mi ręką Ktoś się ze mną wita Dobry wieczór, to ja, Heweliusz wróżbita Niech się pan nie śmieje Niech mi pan wierzy na słowo Najlepiej o sobie mówić bezosobowo Przetwarzam w snach Mądrość przekazaną W fazie REM drga powieka Od nocy do świtu czasu szmat Od zdobytej wiedzy głowa pęka w szwach Mówią, że w gonitwie Łatwo coś pominąć Zapomnieć, zgubić, zostawić Więc i ja w codziennej bitwie Odcinam się dzięki słownej brzytwie Odrzucam balastu zbędnego masę W tyle zostaje część mnie Co o mnie, co moje, co ze mną Moja osoba staje się passe Niknąć teraz, chcę pulsować w przyszłym czasie Jedna myśl mnie wyprzedza Za jedną myślą jadę zderzak w zderzak Z przestworza na ziemię ściągnięta Zrodziła się gęstą nocą By w jasny dzień świecić pełną mocą Niech się pan nie śmieje Niech mi pan wierzy na słowo Najlepiej o sobie mówić bezosobowo Trudności w komunikacji zmalały Dzięki radzie wróża ze szklanego ekranu Lecz bez szklanej kuli Piękne czasy nastały Gdy proporcje mnie we mnie zmalały Nie ruszyłem ręką ani nogą Stanu skupienia nie zmieniłem Nie parałem się alchemią A stworzyłem przestrzeń nową Którą zapełnia się rozmową Teraz to mnie gonią Wszyscy spragnieni dialogu Ale złapać mnie nie mogą Wszak nieobecność jest moją bronią Wszak od innych w rozmowie ludzie przecież stronią Gość w dom, bóg w dom W rozmowie też sięgaj po ten ton Złóż ręce jak do pacierza Patrz na rozmówcę w niemym zachwycie Niech wzrokiem twoim poczuje przeszycie Niech się pan nie śmieje Niech mi pan wierzy na słowo Najlepiej o sobie mówić bezosobowo
7.
Błysk 05:25
Egipskie ciemności otaczały mnie czy oczy mam otwarte czy jeszcze śnię zatarta granica między jawą a snem od lat niepamiętnych dezorientowała mnie ręką wysuniętą w bok szukałem nocnej lampki by przegonić mrok pod dłonią szurnął papier biorę ze stolika kartkę na niej taka myśl „kochaj błyskawicę, nie jej błysk” za oknem tarabanów huk wstawał nowy dzień a ta kartka skąd tu? kobiecego pisma słowa jak rażony gromem czytałem raz po raz od nowa czerwonym żarem oświetlał mnie niebieski tusz zaślepiony, nie wiedziałem w co brnę Mleko na stół wylało się czarną kawę piłem więc myśl wypływała z szarej mgły by błyskawicę kochać, nie jej błysk następne miesiące, tygodnie, dni na ciągłych rozmyślaniach o kobiecej dłoni upłynęły mi czy trzymając ją w swej dłoni miałem nadzieję, że z czasem wszystko między nami się ustoi? Czy naszych palców splot utrzymał nas gdy kłopotów mieliśmy sto? I dlaczego jej właścicielka niebieskim piórem napisała na linijki trzy bym błyskawicę kochał, nie jej błysk cziki bum, cziki bum ze sceny śpiewa Limbo pod sceną gęsty tłum w Kraku ktoś miał koncept by w najdłuższy dzień roku zorganizować żywej muzyki koncert wiódł artysty gęsty głos o czarnym sercu song w tę najkrótszą ze wszystkich noc już miałem ruszyć za kwiatem paproci w las gdy artysta rzekł nim znikł „błyskawicę kochaj, nie jej błysk” na sto fajerek afera na granatowym niebie czerwonym neonem się rozpościera szumu zrobiły drzewa sporo zamigotało mi przed okiem wiatr świsnął mi nad głową w wirującym wokół pyle odpowiedź znajduję na którą czekałem tyle stoi ona, patrzy na mnie wzrokiem, który wszystkim staje się wyciąga dłoń, robi pstryk i już wiem, czemu błyskawicę kochać, nie jej błysk nieboskłon nocy płonie od sztucznych ogni płoną moje myśli o niej nieboskłon rozdziera błysk serce rozdzierają wspomnienia skąd byłaś ty, czemu byliśmy my nieboskłon pęka w pół za gwiazdą spada gwiazda chciałbym obudzić się ze snu ani w śnie, ani w łóżku lecz na jawie i przed tobą zaciskam pięści, do oczu cisną się łzy bo żałuję, że nie błyskawicę kochałem, a jej błysk
8.
Bym 02:04
Bym wył, gdybym miał odwagę bym wył godziny pół bym wył zyskując równowagę bym wył zakrzykując swój ból bym zapisywał w swym dzienniku bym pamiętał o kwadransie krzyku bym miał to stale przed oczami bym nie głosem brzmiał, a strunami bym w miejsce znane mi się udawał bym ani na moment nie ustawał bym co dnia momentu tego wyczekiwał bym ciszę spokoju brutalnie rozrywał Bym wył, gdybym miał odwagę bym wył godziny pół bym wył zyskując równowagę bym wył zakrzykując swój ból bym echo wzbudził w dolinie bym pamiętał, że krzyk trwa i nie ginie bym miał w uszach i i swej głowie bym nie oczekiwał, że na echo ktoś odpowie bym krzykowi sens nadał bym starać się nie ustawał bym pamiętał, że krzyku trzeba mi bym znał, czemu cichym nie mogę być Bym wył, gdybym miał odwagę bym wył godziny pół bym wył zyskując równowagę bym wył zakrzykując swój ból
9.
Byt 04:23
Rozszalała woda chlapie mi na twarz w tumulcie fal niknie mewy wrzask szarpie i kołysze śliskim mym pokładem chyba powoli przestaję dawać radę wody toń wyciąga ku mnie dłoń jak zęby rekina chłód wody mnie przeszywa już nie w pionie grozę chwili chłonę już nie w pionie, świat staje mi okoniem nim odejdę na słowo komentarza sobie pozwolę byt to nie mój żywioł z niego wszystkie niedole spod popękanej z bólu ziemi dobiega mnie swąd dymu i żar płomieni łomoce wewnątrz ziemi serce kończy się mój udział w tej poniewierce szczeliny bezdennie czarne nie dają mi szansy żadnej nagłe gleby uskoki bezsilnym czynią moje kroki już nie na nogach, gdy dopada mnie trwoga już nie na nogach, gdy trawi mnie pożoga nim odejdę na słowo komentarza sobie pozwolę byt to nie mój żywioł z niego wszystkie niedole ni stąd ni zowąd tak dmuchnęło że pół świata mi sprzed oczu zniknęło po drugim wiatru podmuchu drugie pół świata stanęło w bezruchu chociaż jak trąba huczy wicher nic nie widzę, nic nie słyszę oko cyklonu nie spuszcza z morderczego tonu tlenem dmucha aż brak mi tchu jest w płucach już zawierucha wdarła się do mego ucha już wiatr szepcze, że nie mam szans w ucieczce nim odejdę na słowo komentarza sobie pozwolę byt to nie mój żywioł z niego wszystkie niedole kurz opada jak żałobna chusta gorycz ziemi czuję na spękanych ustach za deszczem spragniony spoglądam do góry lecz widzę tylko piaskowej burzy chmury gdzieś ktoś na łopatę kładzie łapę do gruntu szpadel przyłoży, ziemia się otworzy już z klepsydry piach rozsypał się na świat już od piasku ziarenka kończy się ta piosenka nim odejdę na słowo komentarza sobie pozwolę byt to nie mój żywioł z niego wszystkie niedole
10.
Gniew 03:57
Nazwij to błędnym kołem swoje koło od twojej prostej ścieżki wolę niekończącą się drogą idziesz ze zmarszczonym czołem twój cel wciąż przed tobą na każdą ze swych trosk ja remedium mam zaledwie o krok ja może i się kręcę ale to czego mi trzeba trzymam w lewej i prawej ręce państwo prostotę mych działań wybaczą ale rozpacz zwalczam gniewem a gniew rozpaczą z ust do ust powtarza się mądrość by w stresie dać na luz by życiu nadać smak nie płyń z prądem a działaj wspak gdy dusi cię stres nie wrzucaj na luz a wrzuć na piąty bieg przy warkocie silnika w tylnym lusterku nie wszystko jednak znika drogowe ani inne znaki nic dla mnie nie znaczą bo ja rozpacz zwalczam gniewem gniew rozpaczą show must go on znanej melodii drażni cię ton nie budzą cię ze snu poranne zorze brakuje rano tchu moja i twoja nadzieja nie ma już sił by się do serca wdzierać przecież wiecznie trwać nic nie może a trwa i trwa mać niech szczekają psy, wrony niech kraczą ja rozpacz zwalczam gniewem a gniew rozpaczą

about

Co pomyślałby sobie Emil Cioran, gdyby dowiedział się, że jego egzystencjalne, gorzkie przemyślenia spisane w „Zeszytach” posłużą za kanwę rozrywkowej płyty artysty nazywającego siebie Wielką Radością? Czy dla tego rumuńskiego filozofa ta informacja byłaby oburzająca? Przygnębiająca? Irytująca? Obojętna?

Może przyniosłaby kolejny epizod bólów głowy, zniechęcenia, frustracji.
Bo jest w tym coś bluźnierczego. W tym, że myśli Ciorana, wybitnego intelektualisty nie bojącego mierzyć się z takimi tematami jak koniec cywilizacji czy tragiczny sens historii, będą inspiracją do nagrania płyty z piosenkami. Czy nie jest tak, że twórczość Ciorana powinna sięgać szczytów (w także szczytów rozpaczy), że powinna pozostawać niedostępna dla spraw przyziemnych, dla błahostek, zwykłych kaprysów.

Jako wielki miłośnik Johanna Sebastiana Bacha, Emil Cioran mógłby być dodatkowo zirytowany, że jego własna twórczość trafia do świata muzyki za sprawą blisko dwudziestoletniej gitary, kilku podstawowych akordów, mało wprawnych palców.

Ale wbrew pozorom, płyta „Cioran. Nagrania 2022” nie powstała z myślą o tym, aby kogoś irytować. A zwłaszcza samego filozofa. Płyta jest próbą samodzielnej interpretacji tego, co mówił Cioran. Chęcią autorskiego rozszerzenia pojedynczych zdań zapisanych w „Zeszytach” i nadania im nowego kontekstu.

Czy ten kontekst będzie uznany za zaskakujący czy bluźnierczy, czy też może nudny i wtórny – tego Cioran już nie stwierdzi. Stwierdzić można za to samemu, jak powiodła się próba przeniesienia życiowych obserwacji do świata muzyki.

Na niniejszej płycie zapisywane w minionym stuleciu przez Ciorana zdania posłużyły jako punkt wyjścia do napisania dziesięciu piosenek. Z myśli filozofa zrodziły się zwrotki, refreny, melodie, gitarowe riffy. Każda z dziesięciu piosenek napisana została z perspektywy pierwszej osoby – tak samo jak pisane były Cioranowskie obserwacje. Zapowiada to już otwierająca album „Osnowa”, której powtarzana fraza może być interpretowana jako pochwała samotności – lub samotności przekleństwo. I podobnie jak u Ciorana, tak i zgromadzony tu zestaw piosenek nie stawia sobie za cel poprawę humoru słuchacza. Wesołości nie ma tu za wiele, co wyraźnie słychać w „Bycie”, gdzie każda z czterech zwrotek poświęcona jest jednemu z żywiołów. Żywiołów i ich destrukcyjnej mocy, zagrażającej człowiekowi. Byt w takiej ryzykownej rzeczywistości do przyjemnych nie należy.

Cała płyta „Cioran. Nagrania 2022” jest raczej spojrzeniem na jednostkę i sprawy tak zwanego życia codziennego tę jednostkę dotykające. W swych zdaniach Cioran bardzo twardo stąpał po ziemi, by nie powiedzieć, że po tej ziemi się czołgał, czując się przygnębionym własną bezradnością lub oszołomiony niemądrym postępowaniem innych. Tak i na tej płycie nie ma kwestii abstrakcyjnych, wydumanych. Przyziemne do bólu jest „Jestestwo”, bo ukryte w ziemi i wymagające od człowieka literalnego przyklęknięcia, rozkopania gleby własnymi rękami, by móc znaleźć tam drugą osobę.

Płyta dotyka tak przeszłości, jak i przyszłości. Przeszłość, popełnione w niej błędy czy poczynione zaniedbania są kanwą opowieści „Błysku”, którego finał dowodzi, że przeszłość nigdy nas nie zostawia samych. Przyszłość z kolei złowrogo milczy w „Jeszcze”. Zmieniające się w krajobrazy są tłem do snucia refleksji o tym, co do nas przyjdzie. A dokładniej, co złego do nas przyjdzie.

Zmieniające się krajobrazy i podróże są istotne również w „Rysie” oraz „Śnie”. Ten pierwszy utwór to dwie równoległe wędrówki – raz po starówce ozdobionej zniszczoną kamienicą, raz po ludzkim ciele. Utwór drugi to klasyczna wyprawa do świata snów – wyprawa jednak wbrew naszej woli i naszej woli nas pozbawiająca.

Dobrą wiadomością dla słuchacza jest to, że płyta nie stawia wyłącznie pytań („Rysa”) ani nie wymaga zawsze autorefleksji („Jestestwo”). Na płycie nie brakuje wątków poradnikowych, mających nieść odbiorcy swoiste wsparcie. Nurt ten reprezentują „Bezosobowo” oraz „Gniew”. „Bezosobowo” koncentruje się na niełatwej sztuce komunikacji z bliźnim, a „Gniew” dotyka tematyki emocji, ich kontroli czy też – jak się teraz mówi – zarządzania nimi.

Być może najbardziej Cioranowskim utworem jest „Bym”. Jest w nim i rezygnacja, i chęć działania, i irytacja swoją egzystencją, i gotowość do walki o jej poprawę. Nota bene, był to pierwszy utwór napisany na płytę.
Nie sposób nie wspomnieć, że za płytą obok Emila Ciorana stoi jeszcze jedna postać. To wybitny reportażysta Mariusz Szczygieł. Dawno, dawno temu w jednym ze swoich tekstów dla „Gazety Wyborczej” rekomendował on, aby zawsze mieć pod ręką „Zeszyty” Ciorana i czytać je o każdej porze dnia czy nocy. Gdyby nie owa rekomendacja, być może „Zeszyty” nigdy nie zaistniałyby w świadomości Wielkiej Radości i do nagrania płyty nigdy by nie doszło?

Co pomyślałby sobie Mariusz Szczygieł, gdyby dowiedział się, że tak się stało?

Z informacji technicznych można jeszcze dodać, że płycie towarzyszy cyfrowa książeczka z tekstami, ozdobiona grafikami autorstwa Stanisława Ostoi-Chrostowskiego. Zrealizowane zostały także dwa teledyski – do utworu „Błysk” (youtu.be/HGEx6i4KNIY) oraz „Bym” (youtu.be/FVx4Qan49dk).

credits

released July 22, 2022

Słowa, muzyka: Wielka Radość

Głos, gitary: Wielka Radość

Produkcja: Wielka Radość

license

all rights reserved

tags

about

Wielka Radość Kraków, Poland

Słowo jest tu wszystkim. Punktem wyjścia dla każdego utworu jest tekst. Słowu podporządkowana jest tu kompozycja oraz aranżacja. Gromadzące się w głowie słowa muszą znaleźć ujście i zrobić przestrzeń na kolejne wyrazy, zdania, wersy. Tak powstają płyty Wielkiej Radości, nagrywane w domowym studiu przy wykorzystaniu wiekowej, pamiętającej przełom wieków gitary klasycznej z metalowymi strunami. ... more

contact / help

Contact Wielka Radość

Streaming and
Download help

Report this album or account

If you like Wielka Radość, you may also like: